Mały Książę puka do MDK-u
…czyli kilka dni terapii, przeciwko chorobie jaką jest dorosłość. „Wszyscy dorośli byli najpierw dziećmi (acz niewielu z nich o tym pamięta).” Dlatego nasza mała grupka postanowiła – w ramach wakacyjnych zajęć – przypomnieć małym i dużym o tym, co naprawdę ważne w codzienności, o tym, co warto cenić, pielęgnować i hołubić. W ramach letnich zajęć w Młodzieżowym Domu Kultury bawimy się w scenografów, reżyserów i aktorów, przypominając, po pierwsze: że dorośli „nigdy nie potrafią samodzielnie niczego pojąć i uprzykrzają życie dzieciom” a po drugie – i chyba najważniejsze – że warto się oswajać. A czy Wy wiecie, co znaczy „oswojony” ?
Gwiazda, która przetrwała – cz. 3 - Badania
Jesteśmy na miejscu. Stoimy przed solidną betonową bryłą, która służyć ma za... recepcję? Nie wiem, trudno stwierdzić, po co to istnieje.
Gdy otworzyły się drzwi, naszym oczom ukazał się najbardziej stereotypowy pracownik takiego miejsca jak to: wysoki, dobrze zbudowany, łysy, brodaty mężczyzna po 30-stce. Podszedł do nas, zapytał czego chcemy i zaprowadził do małego budynku obok, który wyglądał jak oddział lekarski.
- Dobra dzieciaki, teraz przejdziecie testy, które stwierdzą, czy się nadajecie. Jako, że jesteście rodzeństwem, to wejdziecie razem.
DOBRE ZŁEGO SKUTKI
Minęły już ponad dwa miesiące kwarantanny, czas się więc wziąć w garść, każdy z moich kolegów/koleżanek z Koła Dziennikarskiego już napisał, jak spędził ten okres, to teraz moja kolej.
Pogubiłem się w dniach i tygodniach, więc napiszę mniej więcej, kiedy co robiłem, zdając sprawozdanie z minionego okresu. Czas ten minął mi naprawdę przyjemnie i szybko. Myślę, że robiłem to samo, co większość moich kolegów, mam na myśli granie w gry komputerowe i oglądanie filmów. Oczywiście każdego dnia wstawałem tak, jak wcześniej w weekendy, czyli minimum o dziesiątej. Lekcje odrabiałem w piżamie i ubierałem się dopiero po południu, choć i tak całymi dniami nie wychodziłem z domu. Dobrze, że mam ogród – wychodziłem na zewnątrz - wychodziłem na zewnątrz pobawić się z moją najmłodszą siostrą.
Cielistość
Szesnastego kwietnia. Nie spodziewałam się, że ten dzień będzie tak interesujący pod wieloma względami, dlatego postanowiłam trochę się wypowiedzieć. Piszę to co prawda dopiero wieczorem, jednak, jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Tak więc kolejna dawka socjologicznych przemyśleń, zaczerpniętych z różnych zajęć i własnej głowy. Zapraszam!
Ostatnimi czasy nasze ciała bardzo się zmieniają. I nie, nie mam tu na myśli tych memów, że z kwarantanny wyjdą ci, co zmieszczą się w drzwiach. Mówię tu na przykład o naszych... dłoniach. Prowadząca w czasie jednych z zajęć (on-line oczywiście ) zwróciła nam uwagę, że nasze ręce nie są już takimi, jakimi je znaliśmy. Nie są już nasze, prywatne, a ... publiczne, społeczne. Jakkolwiek zabawnie to brzmi, tak jest w tym sporo racji. Media, politycy i ogólny dyskurs skupia się, jak nigdy wcześniej, na poprawnym myciu rąk,
Gwiazda, która przetrwała ~ cz. 1
Jako że staram się być porządnym niepełnoletnim obywatelem, to regularnie czytam wiadomości. Większość dotyczącą naszego miasta i regionu, ale także te na szerszą skalę. Ostatnio przeczytałam sporo artykułów na temat kosmosu, planetoid i asteroid. Doszłam do wniosku, że to idealny temat do moich kolejnych rozważań. Na dodatek trafiłam na cudo.
Pewna gwiazda, napuchnięty czerwony olbrzym, znalazła się bardzo blisko czarnej dziury. Zostały z niej zdarte ( z tej gwiazdy) górne warstwy, ale mimo wszystko przetrwała. Naukowcy twierdzą, że biały karzeł (to to, co z niej pozostało) bardzo powoli oddala się od czarnej dziury. Mimo wszystko ciągle maleje, ponieważ dalej porusza się niedaleko tego obiektu. Na ten moment
Kwarantanna Zosi, tydzień 3
Każdy poranek rozpoczyna się tak samo: budzę się przed moim rodzeństwem, siostra zaczyna mnie kopać przez sen, biorę telefon i chwilę z niego korzystam. Później, albo siadam do laptopa i odrabiam lekcje, albo idę na śniadanie.
Czwartek. Większość dnia spędziłam z siostrą. Szyłyśmy, rysowałyśmy i malowałyśmy zeszyty. Wieczorem całą rodziną oglądaliśmy "Shreka 2" i graliśmy w gry planszowe.
Piątek. Kolejny dzień z rysowaniem. Rodzice nauczyli mnie grać w "Pana" - grę karcianą.
Sobota. O dziwo - nie sprzątaliśmy. Zamiast tego spędziliśmy miło czas wszyscy razem, grając i oglądając filmy.
Niedziela. Głupim było myślenie, że ten tydzień obejdzie się bez robienia porządków. Lecz cóż mogę powiedzieć? Zadanie z wychowania fizycznego trzeba kiedyś wypełnić. Resztę dnia spędziłam przy telefonie.