GITARY W GÓRĘ!
CZYLI O BICIU REKORDU GUINESSA
NA RYNKU WE WROCŁAWIU
Dnia 1 maja miałam okazję razem z innymi gitarzystami, którzy chodzą na lekcje gry na gitarze do Młodzieżowego Domu Kultury w Słupsku pojechać na coroczne bicie rekordów Guinnessa w grze na gitarach, na rynku we Wrocławiu. Jechaliśmy pod opieką naszego gitarowego GURU Pana Zbyszka Bałbatuna. Ale może od początku....czyli....od czwartej rano, od godziny, od której zaczęła się ta przygoda. A dokładniej - zaczęła się w autobusie na Placu Zwycięstwa w Słupsku. Gdy instrumenty leżały sobie spokojnie w tyle autokaru my, trochę zmęczeni (droga była wystarczająco długa), odsypialiśmy nieprzespane godziny. Podróż była przyjemna, jeszcze przyjemniejszy spacer po rynku we Wrocławiu. Ma on niezwykły urok, jest duuuuuuży, a kolorowe budynki wokół sprawiają, że miejsce wydaje się jeszcze przyjemniejsze.
Poszliśmy zarejestrować się do namiotu i każda osoba, która grała na gitarze, czy to na elektrycznej, czy akustycznej, a nawet na ukulele dostała opaski, które pozwalały wejść w wyznaczone pole, gdzie odbywało się granie. Po próbie generalnej gry głównej piosenki tego wydarzenia - "Hey Joe" poszliśmy na obiad, a po obiedzie pospacerowaliśmy trochę po Wrocławiu. Zarówno architektura miasta, przygotowane na ten dzień różne atrakcje, a przede wszystkim - oczywiście gnomy z przeróżnymi rekwizytami porozsiewane po całym mieście dodawały ulicom swojego własnego uroku. Wieczorem na rynku byliśmy świadkami pokazu ogni. Warto było postać i zobaczyć te sztuczki z ogniem. W drodze powrotnej autokar został zaatakowany piosenkami śpiewanymi przez większą część podróżujących. Słońce powoli wschodziło, a nasza przygoda się kończyła. W tym roku niestety nie udało się pobić rekordu, ale kto wie? Może w następnym roku się uda... (mały filmik po prawej - kliknij na obrazek)
Ola Materek z KMD SZPILA
„…Życie czasem nie jest cudne ale przecież mam piosenkę…”,
czyli kolejna edycja "BARW PIOSENKI", w słupskim MDK-u.
27 kwietnia 2024 w Młodzieżowym Domu Kultury w Słupsku miał miejsce kolejny Ogólnopolski Konkurs Piosenki Młodzieżowej "Barwy Piosenki". Całość była organizowana i prowadzona przez Panią Bogusławę Plebanek. Natomiast w jury zasiadły Panie: Zorza-Sędzińska, Danuta Rekowska oraz Luisa Sikorska.
Mogliśmy usłyszeć znane z bajek piosenki jak „Nie bój się chcieć’, „Kolorowy wiatr”, „Do przodu żyj” czy „Hej, żeglujże
żeglarzu”, ale również te mniej popularne. Nastrój na Sali zmieniał się z utworu na utwór: od uśmiechu do dreszczy i przejęcia i z powrotem do radosnego przyklaskiwania artystom. Mogę powiedzieć, ze wśród najmłodszych górowały melodie radosne i pełne uśmiechu.

Jako pierwsi występowali soliści z klas 4-5 szkoły podstawowej. Wśród nich:
I miejsce zajęły: Nicol Jaśkowska z SP6 i Oliwia Pitura z MDK-u Słupsk.
II miejsce: Karina Herman 1 Społeczna SP Słupsk i Zosia Zaremba z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego z Siemianic.
III miejsce: Katarzyna Winnik ze Studia Artystycznego Tu Kultura Słupsk i Anu Tomaszewska z Katolickiej SP Słupsk.
Wyróżnienie otrzymała: Lilyanne Hawkes z SP Włynkówko.
Wiosna, wiosna ach to ty
Tak właśnie w ślad za Markiem Grechutą podśpiewujemy sobie już od środy 20 marca w Młodzieżowym Domu Kultury w Słupsku. Skąd ten wiosenny nastrój?, przy pogodzie która zostawia niestety wiele do życzenia? Wszystko to za sprawą fantastycznych, pełnych wdzięku i roztańczonych tancerek i tancerzy (DWA SUPER RODZYNKI) z zespołu AKCENT. Opiekunkami MŁODYCH,
UZDOLNIONYCH są Panie: Iwona Szymczewska-Kuhn oraz Violetta Szanel. Właśnie w środę mali artyści zaprezentowali swoje umiejętności i talenty przed publicznością. Było barwnie, kolorowo, radośnie, rytmicznie, z wdziękiem, chciałoby się powiedzieć za Grechutą: „…wiosna – coraz lżejsze miała suknie, lekko płynął wiosny strumień…”.
KMD SZPILA
Dobry wieczór Drodzy Państwo, budzimy się…
. Nie byle jaka premiera - spektaklu nazwanego przez nas wspólnie "Zimowe Przebudzenie". Autorem scenariusza jest moja skromna osoba, oraz moja koleżanka Zosia, która go redagowała. Nie byłyśmy jednak same - pieczę nad naszą pracą sprawowały niezastąpione Pani Dorota Michałowska i PaniKarolina Maciejewska. Grzechem by było nie wspomnieć o Panu Michale Michałowskim, któremu należą się ogromne brawa za tak wyszukaną, piękną scenografię (i jest to opinia nie tylko moja, ale i osób, z którymi rozmawiałam). Padający na dworcu śnieg i tykający kolejowy zegar, gazowa latarnia przyświecająca wydarzeniom nie tylko wprowadzały nastrój, ale też wzbudzały podziw wśród publiczności. Dołączyła do nas jeszcze j
edna osoba, Pani Kinga Zaborowska, dzięki której dworzec ze scenografii wyglądał jak wyjęty z fotografii Londynu.
ocha, a potem jeszcze się ich wyzywa, całuje, przytula, wkurza się na nich, a potem jeszcze raz się ich kocha i jeszcze raz nienawidzi. Jednak, gdy przyjdzie co do czego, to są to ludzie, z którymi można kraść nie konie, a całe stada. To właśnie dlatego jestem pewna, że nie tylko ja, ale oni też są gotowi do dalszego tworzenia fantastycznych spektakli.
Toruńskich szaleństw dzień drugi
– z przymrużeniem oka
Rzucono mi wyzwanie
I to nie byle jakie
Trudne niesłychanie
Wierszem napisać...
całe sprawozdanie!
Pomyślałam najpierw-
-to niedorzeczne!
Jak mam zrymować
to zamieszanie!
Szpila nauczyła mnie jednego:
Prawdziwy pisarz się nie poddaje
Więc czytajcie państwo
o przygodach małych i wielkich
Z miasta, gdzie narodził się piernik i...
...Kopernik (?!)
Czytaj więcej: Toruńskich szaleństw dzień drugi – z przymrużeniem oka
Halo ekipa! Wstajemy!
Równo o 5:35 opuściliśmy stację w Słupsku i ruszyliśmy do... Bydgoszczy (ciekawostka: Bydgoszcz jest rodzaju żeńskiego i nazwa tej miejscowości wywodzi się od niemieckiej nazwy rzeki Brdy). Siedzieliśmy, staliśmy i chodziliśmy po pociągu, aż dotarliśmy, aby pędzić na drugi peron, gdzie czekał na nas pociąg do Torunia (na przesiadkę mieliśmy 5 minut, więc musiel
iśmy bardzo starać się o to, aby nie powstał nowy film ,,Kevin sam w Bydgoszczy"). Udało się i wszyscy szczęśliwi wsiedli do żelaznego pojazdu, po czym ruszyliśmy po przygodę. Do Torunia dotarliśmy o 11:26 i tym razem, już nieco spokojniej, mogliśmy przemierzać Stary Rynek.
A oto i SZPILA! Wraz ze swoją nieodłączną drużyną - Zespołem Tanecznym SWING i Kołem Teatralnym DREAM , stoimy na środku chodnika w pozycji na gąsienice, czyli ustawieni w rozległy rządek pełen walizek, toreb i innych siatek, siateczek z nami oczywiście. Z alejki dobiega dużo hałasu, chichot, krzyki, piski, głupiutkie żarciki. Całe to zgromadzenie czekało, aż zostaniemy dopuszczeni do naszych pokoi. Po wejściu do środka hostelu odstawiliśmy nasze bagaże i dostaliśmy plan dzisiejszej wycieczki (wraz z mapą w gratisie). Wyszliśmy „na miasto”, czyli zakazany zwrot, bo tak jak to nasza Pani Dorota ma w zwyczaju zwracać nam uwagę, że powinno być „do miasta”, na spacerek po starówce oraz na obiadek. Już od razu musieliśmy zatrzymać się w sklepach i nakupować różnych „różnostw”. Odnaleźliśmy również nasze
stare znajomości (a to niespodzianka!!!), co możecie zobaczyć na zdjęciach. Dzień kończymy integracją w postaci wspólnej kolacji, wspólnego mycia naczyń, siedzenia razem pod kocykiem, czy podgrzewania tostów w mikrofali. Wielką frajdę sprawiły także kisielki. Brzmi może trochę inaczej niż niektórzy wyobrażają sobie wypoczynek? Oczywiście - nie dla nas, ale najlepsze dopiero się zaczyna.
Patrycja Teresińska i Marika Ługowska
