mdkslupsk.pl

  • 009_Slider.jpg
  • 002_Slider.jpg
  • 068_Slider.jpg
  • 032_Slider.jpg
  • 026_Slider.jpg
  • 017_Slider.jpg
  • 047_Slider.jpg
  • 058_Slider.jpg
  • 035_Slider.jpg
  • 054_Slider.jpg
  • 025_Slider.jpg
  • 021_Slider.jpg
  • 023_Slider.jpg
  • 004_Slider.jpg
  • 028_Slider.jpg
  • 055_Slider.jpg
  • 071_Slider.jpg
  • 038_Slider.jpg
  • 069_Slider.jpg
  • 063_Slider.jpg
  • 048_Slider.jpg
  • 029_Slider.jpg
  • 037_Slider.jpg
  • 043_Slider.jpg
  • 034_Slider.jpg
  • 003_Slider.jpg
  • 050_Slider.jpg
  • 008_Slider.jpg
  • 049_Slider.jpg
  • 033_Slider.jpg
  • 020_Slider.jpg
  • 042_Slider.jpg
  • 018_Slider.jpg
  • 052_Slider.jpg
  • 024_Slider.jpg
  • 051_Slider.jpg
  • 036_Slider.jpg
  • 067_Slider.jpg
  • 022_Slider.jpg
  • 019_Slider.jpg
  • 001_Slider.jpg
  • 014_Slider.jpg
  • 046_Slider.jpg
  • 013_Slider.jpg
  • 053_Slider.jpg
  • 012_Slider.jpg
  • 007_Slider.jpg
  • 057_Slider.jpg
  • 010_Slider.jpg
  • 066_Slider.jpg
  • 045_Slider.jpg
  • 031_Slider.jpg
  • 060_Slider.jpg
  • 061_Slider.jpg
  • 044_Slider.jpg
  • 039_Slider.jpg
  • 070_Slider.jpg
  • 064_Slider.jpg
  • 059_Slider.jpg
  • 005_Slider.jpg
  • 016_Slider.jpg
  • 065_Slider.jpg
  • 030_Slider.jpg
  • 015_Slider.jpg
  • 006_Slider.jpg
  • 040_Slider.jpg
  • 056_Slider.jpg
  • 041_Slider.jpg
  • 011_Slider.jpg
  • 062_Slider.jpg
  • 027_Slider.jpg

Artykuły

CZAS NA HERBATKĘ

          CZAS NA HERBATKĘ

Mała przerwa od szkoły? Hmm...  jak dla mnie zawsze mile widziana! Odwiedziny u rodzinki, niby normalne, ale okazały się niesamowitą przygodą. To może od początku.

Piątek, tak zwyczajnie rozpoczęty, pobudka o 6.30, śniadanie, ubieranie i szkoła. Dzień ciągnął się w nieskończoność. Lekcje zdawały się nie mieć końca. Tu jakaś kartkówka, tam odpytywanie, w sumie codzienność. Aż wreszcie jest - DZWONEK, już ten ostatni! Pobiegłam do szafki, zabrałam kurtkę i wyleciałam ze szkoły w kierunku domu. Czym prędzej zaczęłam przygotowania, pakowanie to koszmar! W domu panował chaos, ale po dwóch godzinach nareszcie udało się zamknąć walizki. Teraz kierunek Gdańsk --> przed nami 120 km samochodem, słuchawki na uszy i krótka drzemka :)... Już jest! Z oddali widać rzędy ostrych świateł - lotnisko, tłum ludzi przewijających się przez ogromną halę i każdy zmierzający w inną stronę. Poszukaliśmy naszej bramki, oddaliśmy walizkę, przeszliśmy przez odprawę i... pozostało czekać! Do odlotu jeszcze czterdzieści minut i co tu robić? Słuchać...  i to tak dosłownie :) na lotnisku przewijają się tysiące ludzi, różnych narodowości, mówiących w wielu językach. Udało mi się wyłapać niemiecki, angielski i.. tak szczerze mówiąc - nie wiem jaki to był język, ale nie zrozumiałam ani słowa, brzmiał jak jeden ze skandynawskich, jednak pewna nie jestem :) nagle wybrzmiał z głośników cudowny komunikat - odlot za piętnaście minut. Ustawiliśmy się w kolejkę, sprawdzili nam bilety i udaliśmy się do samolotu. Start jest najgorszy... Zatkane uszy, ból głowy i mroczki przed oczami, trochę to niekomfortowe, ale myśl, że niedługo będziemy na miejscu wywoływała uśmiech na mojej twarzy.  Po nie za długim locie, pilot oznajmił, że przygotowujemy się do lądowania, zapięłam pasy i czułam, jak przechylamy się w dół. Czuję jak wysuwają się koła, jeszcze ostre uderzenia i hamujemy.

W końcu na miejscu - Londyn Stansted! Wysiadłam  z samolotu, odebrałam  bagaże i wraz z rodzicami poszliśmy w kierunku wyjścia, a w każdym razie staraliśmy się to zrobić ;) Lotnisko, na którym się znaleźliśmy było ogromne, kilka razy większe od tego, co widzieliśmy w Gdańsku. Już od początku uderzało nas jedno: uprzejmość i serdeczność ludzi, bez żadnych problemów udzielali odpowiedzi na pytania, pomagali znaleźć drogę - to było bardzo miłe :D
Wujek już na nas czekał, naszym ostatecznym punktem podróży było Southampton, czekała nas jeszcze dwugodzinna jazda autem. Jak tylko wsiadłam do samochodu, poczułam się bardzo dziwnie - kierownica z prawej strony i setki samochodów jadących "pod prąd" (według naszych przyzwyczajeń ;) ). Dojechaliśmy na miejsce gdy była już noc, zmęczeni po podróży, położyliśmy się spać. Ranek zaczął się cudownie. Wyjrzałam przez okno i widok, który mi się ukazał był niesamowity. Piękny port, rożne rodzaje statków, stateczków, od małych żaglówek, aż po wycieczkowe kolosy i…  daleki horyzont, gdzie morze łączyło się z niebem. Nie byłam jedynym rannym ptaszkiem - Ciocia mnie wyprzedziła, bo moja słodka, malutka kuzyneczka nie lubi, gdy w domu ktoś śpi dłużej od niej :D. Po zjedzonym śniadaniu wyruszyliśmy w kierunku miasta. Zafascynowana innością kultury, którą przyszło mi oglądać, poczułam się jak w bajce. Szeregowe domki, wyglądające niemal identycznie, wąskie, kamienne uliczki i stare ruiny kościołów - widok przewyższający znacznie moje oczekiwania. Ludzie, z pozoru nie różniący się od tych, których widuję na co dzień, ale jednak odmienni, sklepy i kawiarenki wypełnione po brzegi, a z każdej strony inny język. Southampton jest miejscem niesamowicie zróżnicowanym kulturowo. Miasto liczy około 250 tys. mieszkańców, a samej Polonii jest tam mniej więcej 30 tys. osób. Znalazło się tam miejsce nawet dla Polskiego sklepu "Smaczek"(!!!). To było bardzo ciekawe, jakbym nagle znalazła się z powrotem w domu, każdy mówi po polsku, a na półkach leżą polskie produkty, miło widzieć, że choć ludzie opuścili rodzinny kraj, to starają się utrzymać jego mentalność.

Przyszedł wieczór, dorośli zajęli się sobą, więc ja postanowiłam sprawdzić się w roli opiekunki. Amber - mały, wielki człowiek, ważący niewiele ponad 5 kilogramów wpatrywał się we mnie z niemałym zainteresowaniem, z początku bałam się wziąć ją na ręce, była tak drobniutka, ale z czasem strach minął. Udało mi się ją nakarmić i, jak to bywa z małymi dziećmi, zaraz potem zasnęła. My także udaliśmy się do łóżek. Przyszła niedziela, przy śniadaniu – burza mózgów - rozmyślaliśmy nad kierunkiem i sposobem naszego dalszego zwiedzania. LONDYN- to jest to! Wujek powiedział, że korki są tam ogromne, więc dojechaliśmy do Clapham Junction, gdzie wsiedliśmy w pociąg. Droga do miasta zajęła nam jakieś 15 minut. Ze stacji poszliśmy do centrum obejrzeć najsłynniejsze miejsca dobrze znane nam ze zdjęć czy nawet z filmów. London Eye, Big Ben i Westminster Palace to pierwszy punkt naszej wycieczki i, szczerze mówiąc, na żywo wyglądają dużo lepiej niż na zdjęciu ;). Następnie, spacerkiem przez park, udaliśmy się w kierunku Buckingham Palace, po drodze dostrzegłam coś zaskakującego - ludzie karmiący wiewiórki, które były totalnie oswojone i bez problemu podchodziły po podawane im fistaszki, by zaraz potem zakopać je pod ziemią ;). Nagle moim oczom ukazał się pałac - siedziba królowej Elżbiety II, naprawdę robiła wrażenie i jednocześnie pomogła mi odkryć najnudniejszą pracę na świecie - strażnicy stojący przy bramie w dziwnych włochatych czapkach, których jednym zajęciem było maszerowanie od drzwi do bramy i z powrotem (szczerze współczuję ;) ). Dalej kierowaliśmy się nad Tamizę, aby tam wsiąść na łódź płynącą do Greenwich - dzielnicę, w której można jednocześnie stać we wschodniej i zachodniej części kuli ziemskiej, a to dlatego, że przechodzi tam południk „0” stopni. Stamtąd wyruszyliśmy w stronę świateł The O2, czyli ogromnego centrum rozrywkowego, znanego głównie z koncertów światowej skali. Tam wsiedliśmy w metro i tym samym zakończyliśmy podróż po Londynie.

Przez resztę naszego pobytu odkrywaliśmy zakątki Southampton, poznawaliśmy tamtejszą kulturę i przyzwyczajenia, a na dobre zakończenie udaliśmy się na koncert polskiego zespołu Riverside i choć nie jestem fanką takiej muzyki, to muszę przyznać, że mnie pozytywnie zaskoczył. Nasz wyjazd dobiegł końca, pożegnania nigdy nie są przyjemne, więc tę część pominę ;)

Podsumowując, odwiedziny stały się niesamowitym wspomnieniem, miałam okazję poznać bliski, ale jednak inny świat i upewnić się w przekonaniu, że ludzie, których poznałam, choć  z wyglądu podobni, bardzo się od nas różnią. Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę ! :)

O jeju! Prawie zapomniałam dodać - Five o'clock - Znacie to, prawda? Nic bardziej mylnego... to jedynie stereotyp, pochodzący z XVII wieku, i  w rzeczywistości Anglicy nie piją codziennie
o tej godzinie herbaty ;)

                                                                                    Marta Waśków

Ogłoszenia

Z ostatniej chwili

Ankieta Zwracamy się z prośbą do młodzieży o wypełnienie ankiety, która pomoże nam w przygotowaniu oferty zajęć pozaszkolnych na nowy rok szkolny. Ankieta jest dostępna po kliknięciu na poniższy baner.